piątek, 20 stycznia 2017

Dzień babci

    Niedawno przy okazji postu o zdjęciu prababci wspólnie zastanawialiśmy się, która z dziewczynek jest moją babcią macierzystą. Postanowiłam z okazji Dnia Babci pokazać Wam moje zdjęcia z babcią.

Tutaj na zakończenie roku szkolnego po I klasie.



A tutaj na spacerze po lesie w Otwocku z jakąś obcą panią i kotem znajdą, rok chyba 1978.


Wspólnych zdjęć z babcią ojczystą nie mam, niestety. Mam za to z inną wnuczką w roku 1971.



Obu babci już od dawna nie ma z nami, bardzo mi ich brakuje. Może kiedyś napiszę o nich więcej...

środa, 18 stycznia 2017

Brat dziadka Stanisław

    Jest w Węgrowie takie miejsce szczególne... Tuż obok Bazyliki Mniejszej pw Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, po sąsiedzku z plebanią, budynek ten widać z rynku. Niedaleko stąd do Domu Gdańskiego, do strażnicy PSP, a także do liceum. Wszędzie blisko...

 
foto internet

Chodzi o Kolegium Księży Komunistów. Nazwa może być nieco myląca, ale nie chodzi tu o poglądy polityczne, a o Zakon Księży we Wspólnocie Żyjących. Łacińskie słowo communi, czyli wspólny,  dało podstawę potocznej nazwie. Założycielem zgromadzenia był Bartłomiej Holzhauser, dlatego też często księży nazywano Bartolomitami lub Bartoszkami. Do Węgrowa sprowadził ich Jan Dobrogost Krasiński w roku 1708, a działalność rozpoczęli w  1712. Osiedlili się prawdopodobnie w budynku starej plebanii.
   


    Po kilku latach księża wybudowali własne budynki klasztorne w stylu barokowym, zaprojektowane najprawdopodobniej przez Jana Reisnera. Zabudowania miały kształt czworoboku. Na każdym rogu postawiono wieżyczkę zwieńczoną blaszanym hełmem i iglicą. Wewnątrz znajdowały się pomieszczenia gospodarcze, sale wykładowe, biblioteka (największa na Podlasiu), a także 35 pokoi dla seminarzystów. W budynku mieściło się seminarium i szkoła średnia (podwydziałowa w czasach Komisji Edukacji Narodowej).
Za udział Bartoszków w powstaniu listopadowym władze carskie w roku 1833 zamknęły collegium i usunęły księży z Węgrowa, a zabudowania przejął garnizon rosyjski. Budynki zaczęły niszczeć. W drugiej połowie XIX wieku zostały częściowo wyremontowane, a po II wojnie światowej przebudowane na potrzeby najpierw Urzędu Bezpieczeństwa i katowni, a później Urzędu Skarbowego.





Do obecnych czasów zachowała się tylko jedna wieża.



Obecnie budynki są ponownie własnością kościoła. Mieści się tam biuro senatora RP oraz Caritas.

Jak już wspomniałam wyżej w tym miejscu w czasach powojennych mieściło się UB i katownia. Od strony ul Kościelnej przy wejściu wisi tablica pamiątkowa.



A wewnątrz znajdziemy nazwiska więźniów, wyskrobane przez nich samych na ścianach.
oraz


Jednym z więźniów był najstarszy brat mojego dziadka, Stanisław Rychlik. Zostawił po sobie ślad. 

                                                              foto Andrzej Gierłowski

Bardzo dziękuję wnukom Stanisława: Ewie  za opowieści i Andrzejowi  za zdjęcie.

niedziela, 15 stycznia 2017

Odznaczenia dziadka

    Z różnych źródeł wiem, że dziadek Lucjan, o którym pisałam tutaj, posiadał różne odznaczenia za zasługi.

Takie informacje otrzymał jeden z prawnuków pismem z Kancelarii Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w 2014 roku:

- Medal Zwycięstwa i Wolności nadany uchwałą Rady Państwa z dnia 28.03.1970 r, za "udział w walkach z hitlerowskim najeźdźcą w okresie II wojny światowej".


- Medal za Udział w Wojnie Obronnej 1939 r. nadany Uchwałą Rady Państwa z dnia 22.09.1982 r, "za czynny udział w wojnie obronnej w 1939 r."



- Krzyż Czynu Bojowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, nadany postanowieniem Prezydenta RP z dnia 30.01.1990 r. "za udział w działaniach bojowych prowadzonych przez Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie w latach 1939-45".


Z życiorysu dziadka zamieszczonego w katalogu "Chłopcy z tamtych dni" wynika, że posiadał również
- Krzyż Walecznych



Ze spisu eksponatów, przekazanych do szkolnej Izby Pamięci wynika, ze zostały tam przekazane następujące odznaczenia:
- Krzyż Walecznych foto wyżej

- Krzyż Monte Cassino 1944



- Zwycięstwo i Wolność foto wyżej

Dzięki pomocy kolegów, którzy interesują się militariami udało się ze zdjęć rozpoznać również odznaczenia włoskie i brytyjskie:


- Italy Star (Gwiazda Włoska) 



lub

- 1939-1945 Star 


W klapie dziadek również nosił odznakę ZBoWID 


Wszystkie fotografie są z internetu.


W posiadaniu rodziny jest tylko jedno odznaczenie.

    Bardzo dziękuję Maciejowi Markowskiemu, Bartłomiejowi Rychlewskiemu
 i Ryszardowi Jarosławskiemu za rozpoznanie ze zdjęć wszystkich medali i odznaczeń




Jeśli są tu jakieś błędy czy pomyłki, to bardzo proszę o informację.

piątek, 6 stycznia 2017

Imieniny dziadka Lucjana

     Imieniny Lucjana są w kalendarzu kilka razy w roku: 7 stycznia, 27 maja, 13 czerwca, 7 lipca,
 4 i 26 października. Pochodzi od łacińskiego imienia Lucjusz, które powstało od słowa lux (światło), czyli urodzony o brzasku dnia. A jaki jest Lucjan? To typowy flegmatyk, powolny ale jednak niezwykle wytrzymały i skuteczny. Nie podejmuje pochopnych decyzji, jest oddany i solidny, często pracuje na własny rachunek i po swojemu. Wytrwale dąży do stabilizacji i marzy o cieple domowego ogniska. Jest idealnym mężem i ojcem. W trudnych sytuacjach zachowuje zimną krew i szybki refleks.

A jak brzmi to imię w innych językach?
łacina - Lucia
angielski - Lucian
niemiecki - Lucianus
włoski - Luciano, Lucio
niderlandzki - Lucien (czytaj Lusien)
rosyjski - Ljucjan

Encyklopedie podają kilku świętych o imieniu Lucjan:
- męczennik z Nikomedii
- biskup Beauvais
-ojciec Kościoła  z Antiochii

Oczywiście było w historii kilku wielkich o tym imieniu, już o Lucjuszu nie wspominam. To łatwo sprawdzić w każdej encyklopedii, czy tej papierowej czy tej internetowej.

    W Polsce  jest kilka miejscowości miejscowości pochodzących  od imienia Lucjan:
Lucjanowo - wieś w województwie wielkopolskim, w gminie Koło.
Lucjanów - tą nazwę noszą trzy wsie, jedna w woj. mazowieckim i dwie w łódzkim.

    Ciekawostką może być fakt, że taką nazwę nosi również gatunek ryb występujących
w Morzu Karaibskim w pobliżu raf koralowych. Największe osobniki osiągają długość ok 1 metra
i wagę do 30 kg.

    Ostatnio imię to stało się niezwykle popularne ze względu na postać Lucjana Mostowiaka granym przez lubianego Witolda Pyrkosza w popularnym serialu.

    A dlaczego tyle napisałam o Lucjanie? Takie imię nosił mój ojczysty dziadek. Wszystkie cechy, które odnoszą się do imienia, odnoszą się również do mojego dziadka. Był bardzo rodzinny, kochał dzieci i wnuki. Pamiętam z dzieciństwa, że jak przyjeżdżałam to brał mnie na ręce i oprowadzał po gospodarstwie, pokazywał zwierzęta, dawał pisklaki do ręki. Zabierał ze sobą na pole, widziałam jak ciężko pracuje. Za każdym razem jak wybierał się gdzieś wozem zaprzężonym w konia siadywałam obok i jechałam kawałeczek do kapliczki. Wtedy jeszcze nie znałam ani historii kapliczki, ani dziejów dziadka. Zapewne pozostałe wnuki maja podobne wspomnienia.

  To zdjęcie chyba najbardziej pasuje o mojego obrazu dziadka jaki mam w pamięci.                                                                                                      

 Niezwykle pracowity i sumienny, przeszedł cały szlak z Armią Andersa.

Na zdjęciu z lewej Aleksander Wintoch, a po prawej mój dziadek Lucjan Rychlik

Za zasługi dostał różne odznaczenia, które czasem nosił w klapie, od wielkiego dzwonu.


    Postanowiłam sobie, że w tym roku muszę wybrać się do Wojskowego Biura Historycznego (dawniej Centralne Archiwum Wojskowe) i dowiem się co to za odznaczenia, które widzimy na zdjęciu. Może dostanę jakieś skany informujące o ich przyznaniu? Same medale dziadek przekazał kiedyś do szkolnej izby pamięci w Ruchnie. Ostatnio jeden z prawnuków próbował się czegoś dowiedzieć, napisał list i nie otrzymał odpowiedzi. Ja zadzwoniłam do szkoły. Bardzo miła pani dyrektor poinformowała mnie, że już inni członkowie rodziny szukali. Dowiedziałam się również, że jak podjęła pracę w 1993 roku (początkowo jako nauczyciel, a od 2001 roku jako dyrektor), to Izby Pamięci już nie było. Po licznych interwencjach rodzin ofiarodawców przeszukano wszystkie budynki łącznie ze strychami i eksponatów nie udało się odnaleźć. Pani dyrektor kontaktowała się ze swoją poprzedniczką i nie uzyskała odpowiedzi na pytanie "gdzie to jest". Dowiadywała się również w Muzeum w Liwie czy przedmioty z wystawy nie zostały przekazane, ale uzyskała odpowiedź negatywną.
Ja również zadzwoniłam do tego muzeum i usłyszałam, że Izby Pamięci w szkołach istniały poza wszelką kontrolą, a jak znikały, to to co w nich było, dostawał ktoś, kto wyraził zainteresowanie chęcią posiadania. W moich poszukiwaniach poszłam dalej i zadzwoniłam do Muzeum w Siedlcach, czy może tam. Niestety odpowiedź również jest negatywna. Jedyną pociechą jest fakt posiadania przez szkołę czegoś w rodzaju spisu przedmiotów ofiarowanych przez różne osoby do owej izby. Pani dyrektor obiecała, że prześle mi kserokopię. Czekam z ogromną niecierpliwością.

    Dziękuję Maciejowi Markowskiemu, autorowi strony http://www.kimonibyli.pl/
który poświęcił swój czas i odszukał w cyfrowej bibliotece 
http://bbc.mbp.org.pl/Content/1335/Binder13.pdf  na stronie 55 życiorys mojego dziadka Lucjana Rychlika. Dla mnie to ogromnie ważne. 

Dzień imienin Lucjana, to również dzień moich urodzin. Taki swoistego rodzaju prezent. Najstarsza wnuczka urodziła się w dniu imienin. 

sobota, 31 grudnia 2016

Ruchna, wieś przodków



                  


       Ruchna, wieś w Polsce, na Mazowszu, położona w powiecie Węgrowskim w gminie Liw.
Te informacje  można wyczytać w internecie bez większego trudu. Ale żeby dowiedzieć się czegoś więcej, to już naprawdę trzeba poszukać. Na popularnym portalu społecznościowym również bieda. Jeżeli w wyszukiwarkę wpiszemy Ruchna, to pokazuje się nam jeden klub sportowy ULKS Rywal, a także OSP KSP, o którego początkach pisałam  tutaj, Pokazuje się również odnośnik "Ruchna mieszkańcy", zajrzałam tam i co widzę? 340 osób polubiło, jest jeden wpis reklamowy i trzy z życzeniami, to wszystko. No i mamy jeszcze jeden odsyłacz, którego nazwy nie przytoczę, gdzie jak wejdziemy to możemy jedynie poczytać jak ktoś nagaduje na kogoś bo mu się coś nie podoba, czyli zwyczajnie hejtuje, a to usługę, a to sklep, czy stację benzynową. Na żadnej z tych stron nie ma ani jednego słowa promującego wieś, czy region. Szkoda, bo już od dawna wiadomo, że lepsza jest przysłowiowa marchewka od kija. ale jak widać mieszkańcom nie zależy na promocji swojej wsi.
Nawet książka wydana przez PTTK "Kapliczki, krzyże i fury przydrożne w powiecie węgrowskim", omija Ruchnę szerokim łukiem, o czym pisałam tutaj.
Ani na stronie szkoły, ani na stronie przedszkola nie ma zakładki "historia". I skąd się dowiedzieć o dziejach wsi czy choćby szkoły?
    O tym, że jest co napisać świadczy kilka wpisów na moim blogu. Między innymi o tym, że w Ruchnie urodziła się matka Marii Curie Skłodowskiej, o znanej nie tylko lokalnie, ale w całej Polsce twórczyni ludowej Małgorzacie Pepłowskiej, o wspomnianych wyżej początkach OSP, czy też o kapliczce, pobudowanej przez moich dziadków. Tych moich wpisów będzie więcej, bo rodzina jest dość liczna i tematów znajdzie się sporo. Choćby o tym, że kilka lat temu mieszkańcy czynnie uczestniczyli w budowie swojego kościoła.
    Jednak znalazłam coś pozytywnego :) We wrześniowym numerze Głosu Węgrowa i Okolic pojawił się bardzo ciekawy artykuł o dworku hrabiego Łubińskiego i co z niego zostało. Autorzy piszą o tym, że w XVI i XVII w. Ruchna była częścią włości węgrowskiej, która należała do Radziwiłłów, w następnych latach władały nią inne możne rody: Ossolińscy, Stanisław Kicki, czy wreszcie wspomniany ród Łubieńskich. To własnie za czasów Stanisława Łubieńskiego powstał w Ruchnie wyjątkowy park dworski, zaprojektowany przez Waleriana Kronenberga. Ten piękny ogród spacerowy wykonany został na wzór parków angielskich w kształcie wielokąta. Głównym elementem były cztery połączone ze sobą i rzeką Liwiec stawy. Obecnie stawy są zaniedbane i zarośnięte, wokół znajduje się pełno śmieci. W części parkowej znajdowały się dwa budynki: jednopiętrowy, drewniany pałac z oranżerią, kryty blachą, oraz kuchnia dworska (obecnie budynek mieszkalny). Jedną z ciekawostek parku jest miłorząb japoński, drzewo rzadko występujące w Polsce. Do czasów wybuchu drugiej wojny światowej majątek Łubieńskich trwał w niezmienionej formie.  W czasie okupacji niemieckiej dwór stał się miejscem zakwaterowania dla wojska niemieckiego, a okoliczne lasy służyły za swoistego rodzaju magazyn, w którym przechowywano broń, benzynę, czy obsługiwano radiostację. Okupant stosował różne represje wobec mieszkańców wsi, np "Z powodu złej dostawy bydła została przeprowadzona akcja w Gminie Ruchna" (dokument wystawiony przez starostę Grassa). Mowa tu o łapance , w której dwóch rucheńskich gospodarzy wysłano do obozu w Treblince. Wraz z nadchodzącą się ze wschodu zaprzyjaźnioną armią zakończył się żywot dworu w Ruchnie. Okupanci szykując się do odwrotu podpali pałac w parku. Mieszkańcy chcieli go ratować, przynosili wiadra z wodą z dworskich stawów. Jednak Niemcy nie pozwolili, strzelali do gospodarzy i kilka osób zginęło. Wyjechali dopiero jak dwór częściowo spłonął. A potem to już czasy PRLu. Majątek hrabiego Łubieńskiego został znacjonalizowany, a na jego terenie powstał PGR. Do obecnych czasów zachowały się głównie zabudowania podworkie, czworak murowany i stary budynek szkoły sprzed roku 1906. Obecnie w tym budynku mieści się przedszkole, ale mój tata i jego rodzeństwo tutaj chodzili do szkoły.

foto z internetu

Na temat dworu hrabiego Łubieńskiego można przeczytać też tutaj:   http://www.dwory.cal.pl/podstrony/ruchna.php?wojew=mazowieckie.
Warty przeczytania jest post Macieja Markowskiego na jego blogu  http://www.kimonibyli.pl/wyrzykowie-z-ziemi-liwskiej/ , w którym wspomina o przodku leśniczym w Ruchnie.

    Wspomniany wyżej Głos Węgrowa i Okolic również w styczniu zamieszczał artykuły dotyczące Ruchny i jej mieszkańców. Była ciekawa opowieść o początkach OSP, a także o Małgosi Pepłowskiej, o tych tematach już pisałam. Będę śledzić ten periodyk, gdyż chyba tylko tam mogę dowiedzieć się czegoś o "mojej" wsi. Tutaj adres internetowy http://gwio.pl/, można ich też podglądać tutaj.
Bardzo dziękuję redakcji tej gazety za możliwość wykorzystania fragmentów tekstu artykułu. Trochę napisałam po swojemu.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Imieniny Szczepana

      Dzisiaj 26 grudnia, czyli w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia są imieniny Szczepana. W całej mojej rodzinie to imię pojawiło się jak dotąd jeden raz. Nosił je mój pradziadek macierzysty, o którym już było na tym blogu tutaj.
Szczepan w mojej rodzinie był tylko jeden, za to Stefanów trzech (dwóch macierzystych, jeden ojczysty), w tym jeden to wnuk wspomnianego Szczepana, a także pięć Stefanii (trzy macierzyste, jedna ojczysta i jedna w rodzinie męża).

    Pochodzenie i znaczenie imienia Szczepan
Imię męskie. Pierwotna spolonizowana forma greckiego imienia Stefan. Powstała wobec niewystępowania we wczesnym rozwoju języków słowiańskich głosek "f" zawartych w formie oryginalnej.
Odpowiedniki imienia Szczepan w róznych językach:
łaciński - Stephanus
angielski - Stephen
francuski - Etienne, Stephane
hiszpański - Estebann
rosyjski - Stiepan
włoski - Stefano

     A dlaczego dzisiaj o Szczepanie? Ano dlatego, że tego dnia dawniej było wiele ciekawych obrzędów. Gospodarze szli do obór i dawali krowom opłatek, oraz jedzenie pozostałe z wigilii, żeby dawały dużo mleka, a koniom siano spod obrusa. Z siana kręcono również powrósła, które używano do podwiązywania drzewek owocowych, żeby lepiej rosły. Kurom sypano owies, żeby się dobrze niosły. Owies sypano też na zachwaszczone pole, ponoć miało to pomóc w odchwaszczeniu. Jednak wcześniej z samego rana należało ten owies zanieść do poświęcenia w kościele. Pewnie warto kiedyś sprawdzić. Może podziała :)
O tych wszystkich obyczajach można poczytać tutaj: http://mojebieszczady.com/aktualnosci/2016/12/26/%C5%9Bwi%C4%99to-szczepana-w-dawnej-obrz%C4%99dowo%C5%9Bci-1

Z tym dniem związane są również przysłowia:
"Jaka pogoda w Szczepana panuje, taka na luty się nam szykuje"
"Na świętego Szczepana bywa błoto po kolana"
"W dzień świętego Szczepana rzucają owsem w kapłana"
"Jak przymrozi na Szczepana, będzie wiosna od Damiana" (27.02)
"Pogoda marcowa, taka jak i Szczepanowa"

Interesujące może być badanie na temat przestrzegania tradycji i obrzędów. Ciekawe w ilu domach kładzie się teraz sianko pod obrusem wigilijnym? Ilu gospodarzy podzieliło się opłatkiem ze zwierzętami, ile koni posiliło się sianem spod obrusa? I ile gospodyń nakarmiło dzisiaj kury poświęconym owcem? Oj zanika ta nasza tradycja, zanika...
Siano służyło też do innej wróżby. Panny wyciągały źdźbła by sprawdzić, która szybciej wyjdzie za mąż oraz która pozna zgrabniejszego młodzieńca.



Na zdjęciu wizerunek św. Szczepana z Wikipedii
obraz pędzla Giotto di Bondone, datowany między 1320-1325.

niedziela, 18 grudnia 2016

Wolny czas genealoga

       Niedawno jedna z koleżanek blogerek opublikowała post zatytułowany: "Co robi genealog w tzw międzyczasie ". Tutaj można przeczytać cały tekst:
http://drzewowspomnien.blog.pl/2016/11/28/co-robi-genealog-w-tzw-miedzyczasie/
Zaczęłam się zastanawiać jak to u mnie wygląda. Ja nie indeksuję, zatem tego "międzyczasu" powinnam mieć teoretycznie więcej, ale jakoś stale mi go brakuje. Być może przyczyną jest zła organizacja? Bardzo dużo czasu zajmuje mi porządkowanie folderów ze zdjęciami i skanami aktów. Początkowo źle je opisywałam i teraz minie chyba z pięć lat nim to uporządkuję. O wiele lepiej wygląda wersja papierowa. Jednak wiele zdjęć nadal wymaga odpowiedniego posegregowania. Całkiem nieźle udało mi się poukładać metryki i inne dokumenty papierowe. W wolnym czasie jak każdy genealog prowadzę korespondencję z różnymi archiwami i urzędami. Czasami są efekty takich listów i wtedy mam motywację do dalszych działań, a czasami po wielu miesiącach oczekiwań otrzymuję informację o braku poszukiwanych materiałów. No cóż po jakimś czasie trzeba będzie zacząć od nowa...Oprócz tego wyszukuję informacje w internecie, prasie i książkach. W ostatnie wakacje dwa tygodnie spędziłam w bibliotece w Mińsku Mazowieckim i przeczytałam wszystkie dostępne książki na temat regionu. Część wypożyczałam, część przeglądałam na miejscu. Dzięki temu dowiedziałam się sporo interesujących rzeczy. Odwiedziłam również kilka bibliotek znajdujących się w pobliskich okolicach, np w Kałuszynie, Mrozach i Cegłowie. Przy okazji zakupiłam kilka pozycji dotyczących regionu. W przyszłym roku mam zamiar odwiedzić kolejne biblioteki trochę w innych miastach. Planuję również rozpocząć poszukiwania w Wojskowym Biurze Historycznym (dawniej CAW). To takie moje postanowienia świąteczno-noworoczne.
       Wielu członków bliższej i dalszej rodziny wie, że zamęczam ich pytaniami o różne szczegóły, o zdjęcia, o wycieczki na cmentarze. Dziękuję Wam za wyrozumiałość i za to, że jeszcze ze mną rozmawiacie.

Na zdjęciach widać ile papierzysk już mi się nazbierało...a ta sterta na środku czeka na swoją kolej...(być może doczeka się w nadchodzącym roku).


Wolny czas minął 😉