Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mińsk Mazowiecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mińsk Mazowiecki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 listopada 2018

Jeszcze raz o Deklaracji o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych

        Mniej więcej rok temu pisałam o  Deklaracji o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych  i prezentowałam wtedy zdjęcia stron ze szkoły w Ruchnie, z podpisem mojego dziadka ojczystego i jeszcze kilku osób z rodziny Rychlików.
    Ponieważ wciąż jestem zafascynowana ową Deklaracją, co jakiś czas zaglądam na jej karty w poszukiwaniu czegoś, co być może ominęłam, albo nie zauważyłam.
    Wiedziałam wcześniej, że moja babcia macierzysta ukończyła szkołę podstawową (a przed wojną szkołę powszechną) w Mińsku Mazowieckim im Dąbrówki, ponieważ w rodzinnych szpargałach zachowało się takie zaświadczenie:


    Zaświadczenie jest wydane w 1951 roku, ale mówi o tym iż babcia ukończyła szkołę w roku 1927, co świadczy o tym, że w roku 1926, czyli roku podpisywania owej Deklaracji do szkoły jeszcze chodziła. Musiałam trochę poszperać na stronach Deklaracji, gdyż przed II Wojną Światową szkoła nie miała jeszcze imienia i figuruje jako 7 klasowa szkoła żeńska. Udało się i odnalazłam, na pierwszej stronie w jednej linijce jest napisane Fr., a w kolejnej Padzikówna. Natomiast na drugiej stronie jest H. Padzikówna, to młodsza siostra babci Helena. Starsze rodzeństwo babci już ukończyło szkołę powszechną, nie udało mi się odnaleźć ich podpisów w innych szkołach w Mińsku i okolicy. Brat babci Wacław, pewnie już wtedy uczył się w preparandzie nauczycielskiej, a o siostrze Rozalii nic nie wiem...
    Jest też na pierwszej stronie A. Padzikówna, a na drugiej  C. Padzikówna i J. Padzikówna, jednak nie udało mi się dowiedzieć kto to jest. Nazwisko Padzik jest dość powszechne w Mińsku i jego okolicach.






Jeśli jeszcze nie korzystaliście z tego źródła, to zachęcam. Wspaniałe jest móc zobaczyć podpis swojego przodka jako ucznia w szkole. A może odnajdziecie swoich bliskich jako urzędników jakiś instytucji? Naprawdę warto poszperać.

środa, 29 sierpnia 2018

Wacław, a właściwie Wacławów dwóch...

     W życiu mojej babci macierzystej Franciszki z domu Padzik stale obecny był jakiś Wacław. Pierwszym był brat, a drugim mąż. O tym drugim to może kiedyś w przyszłości, bo jak wiadomo obowiązuje jakaś kolejność. Zatem dzisiaj będzie o Wacławie Padziku bracie babci, ur 22.10. 1905 roku w Kędzieraku (obecnie dzielnica Mińska Mazowieckiego).
    Jak wiadomo z wcześniejszych postów czytaj i czytaj moja prababcia Aleksandra wcześnie zmarła i osierociła czwórkę dzieci, w tym moją babcię i  babci brata Wacława. Pradziadek szybko postarał się o nową żonę i drugą mamę dla swoich dzieci. Czasy były bardzo trudne i ciężkie dla wszystkich, dlatego dzieci od wczesnego dzieciństwa musiały pracować w polu, pomagać w gospodarstwie. Babcia opowiadała, że dość szybko nauczyła się szyć i haftować. Do tej pory mam pościel haftowaną ręką babci. Wszystkie dzieci uczyły się dobrze i prawdopodobnie dlatego Wacław postanowił ukończyć Preparandę Nauczycielską w Hucie Mińskiej, w roku 1922, a następnie Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie im Konarskiego w Warszawie ul Krakowskie Przedmieście 36, które ukończył w roku 1928.     Preparanda W Hucie Mińskiej podlegała pod Kuratorium Okręgu Szkolnego w Warszawie, a kierownikami w początkach lat dwudziestych  XX w byli Franciszek Modliński i Marian Ośko. Seminarium Męskie w Warszawie powstało w roku 1906. Początkowo były to prywatne kursy dla nauczycieli. Przekształcone następnie w Seminarium i upaństwowione w roku 1918. Ciekawostką może być fakt, że w tym samym budynku, mieściło się wcześniej Seminarium Żeńskie, do którego uczęszczała Maria Curie Skłodowska.


Krakowskie Przemieście z Kościołem Wizytek. Po lewej widać kamienicę, w której mieściło się seminarium

    Po ukończeniu Seminarium w roku 1928 Wacław Padzik odbył czynną służbę wojskową w Podchorążówce rezerwy w Jarocinie. W grudniu 1929 r zaczął pracować w Powszechnej Szkole Publicznej 165 przy ul Chłodnej 11 jako nauczyciel matematyki. Pod tym adresem mieściło się jeszcze kilka innych szkół: 7, 19, 23, 72, 154. Była to szkoła siedmioklasowa, męska, język nauczania polski. Szkoła zajmowała wynajmowane budynki o łącznej powierzchni 1945 m2, i posiadała 14 sal lekcyjnych. W grudniu 1930 roku uczęszczało do niej 589 uczniów, których uczyło 16 nauczycieli. 1 stycznia 1932 brat babci został mianowany podporucznikiem rezerwy, natomiast 28 grudnia ożenił się z Zofią z Wróblewskich, późniejszą  Panią Padzikową. Małżonkowie doczekali dwóch synów ur 1933 oraz 1937. Obydwaj już nie żyją. Wraz z wybuchem II wojny Światowej Wacław został zmobilizowany i wraz z oddziałem przekroczył granicę litewską, gdzie został internowany. W lipcu 1940 roku został przewieziony do Kozielska, a następnie do Grazowca, skąd w sierpniu 1941 roku został powołany do Polskich Sił Zbrojnych na terenie Związku Radzieckiego. W marcu 1942 roku wraz z oddziałem przekroczył granicę perską i został przydzielony do I Junackiej Szkoły Mechanicznej w Egipcie, gdzie początkowo pracował jako nauczyciel, a następnie został dowódcą kompanii junaków, a na koniec został adiutantem. W lipcu 1947 wraz ze szkołą przybył do Anglii. W dniu 10 czerwca 1948 roku powrócił do Polski, a od 1 stycznia rozpoczął pracę w szkole podstawowej nr 115 w Warszawie. Zmarł 7 września 1960 roku. Niestety nie dane mi było poznać brata mojej babci, zmarł przed moim urodzeniem.

    Tak Wacława Padzika wspomina jeden z jego uczniów:
    "Panią Padzikową pamiętam dobrze, choć nie była moją nauczycielką, ale często bywała w naszej klasie na zastępstwie. Natomiast jej mąż Wacław Padzik był moim znakomitym nauczycielem matematyki i geometrii - wspaniały człowiek i pedagog...do dziś pamiętam Jego..."ostrym końcem cyrkla kreślimy okrąg...itd"- niestety tylko dobra znajomość matematyki ratowała mnie, bo z geometrii padało sakramentalne i słuszne -"siadaj ośle", ale pana Padzika lubiliśmy, bardzo uczciwy nauczyciel"
    Tyle z forum na NK, po tylu latach mało uczniów pamięta dawnego nauczyciela, a Ci co pamiętają, to mało korzystają z komputerów.
Ten sam uczeń, który pisał powyższy tekst przysłał również do mnie prywatnego mejla, którego fragmenty tutaj zacytuję:
    "Kierowniczką szkoły była wtedy dzisiejsza patronka i między innymi moja nauczycielka pani Wanda Turowska, która była sanitariuszką w Powstaniu Warszawskim. W szkole zbierała nauczycieli z wojennego pokolenia, których i kierowniczka i my uczniowie darzyliśmy wielkim szacunkiem.
Dla przykładu mój nauczyciel matematyki pan Padzik prowadził również geometrię (były to dwie inne lekcje, ale pod wspólną oceną). Z geometrii byłem "noga stołowa" - nie lubiłem tego przedmiotu i pan Padzik nie miał problemów przy ocenie mych odpowiedzi. Sprytem udawało mi się odpowiadać z geometrii tylko dwa razy na całe lata podstawówki. Pamiętam ..."siadaj ośle"... ulubione powiedzenie pana Padzika do wszystkich którzy ..."nie wiedzieli co bredzą"... Za to z matematyki byłem dobry, zawsze na początku kwartału zgłaszałem się do odpowiedzi, a także klasówki dawały mi komfort dobrych ocen i nawet jak z geometrii byłem osłem, to suma stopni zapewniała m spokój. To byli nauczyciele "starej daty", których z rozrzewnieniem i szacunkiem wspomina się do dziś.  Ulubionym określeniem pana Padzika było: "ostrą nóżką cyrkla kreślimy okrąg", to przy rysowaniu koła na tablicy. Dobrych nauczycieli pamięta się nawet po 60 latach."


Wacław z uczniami



Wacław z moją babcią, swoimi synami i córkami babci

     Uzupełnić należy , że Wacław wraz z żoną i synami mieszkali w Konstancinie Jeziorna w willi Janówka, wybudowanej przez rodziców Zofii jeszcze przed wojną. Po wyzwoleniu dokwaterowano rozmaitych lokatorów. Może kiedyś opiszę perypetie rodzinne związane z posiadłością. Obecnie dom wraz z ogrodem nie jest już w rękach rodziny.
I to by było na tyle, może kiedyś uda mi się zdobyć więcej zdjęć i informacji o bracie babci.Cudowne jest to, ze wszyscy wspominali go jako osobę dobrą, ciepłą, rodzinną. Dla mnie to nic dziwnego, babcia Franciszka również taka była..

Dziękuję Mariuszowi Momontowi za informacje dotyczące szkół i uczniowi Wacława panu Kazimierzowi Wijata za wspomnienia.


poniedziałek, 26 grudnia 2016

Imieniny Szczepana

      Dzisiaj 26 grudnia, czyli w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia są imieniny Szczepana. W całej mojej rodzinie to imię pojawiło się jak dotąd jeden raz. Nosił je mój pradziadek macierzysty, o którym już było na tym blogu tutaj.
Szczepan w mojej rodzinie był tylko jeden, za to Stefanów trzech (dwóch macierzystych, jeden ojczysty), w tym jeden to wnuk wspomnianego Szczepana, a także pięć Stefanii (trzy macierzyste, jedna ojczysta i jedna w rodzinie męża).

    Pochodzenie i znaczenie imienia Szczepan
Imię męskie. Pierwotna spolonizowana forma greckiego imienia Stefan. Powstała wobec niewystępowania we wczesnym rozwoju języków słowiańskich głosek "f" zawartych w formie oryginalnej.
Odpowiedniki imienia Szczepan w róznych językach:
łaciński - Stephanus
angielski - Stephen
francuski - Etienne, Stephane
hiszpański - Estebann
rosyjski - Stiepan
włoski - Stefano

     A dlaczego dzisiaj o Szczepanie? Ano dlatego, że tego dnia dawniej było wiele ciekawych obrzędów. Gospodarze szli do obór i dawali krowom opłatek, oraz jedzenie pozostałe z wigilii, żeby dawały dużo mleka, a koniom siano spod obrusa. Z siana kręcono również powrósła, które używano do podwiązywania drzewek owocowych, żeby lepiej rosły. Kurom sypano owies, żeby się dobrze niosły. Owies sypano też na zachwaszczone pole, ponoć miało to pomóc w odchwaszczeniu. Jednak wcześniej z samego rana należało ten owies zanieść do poświęcenia w kościele. Pewnie warto kiedyś sprawdzić. Może podziała :)
O tych wszystkich obyczajach można poczytać tutaj: http://mojebieszczady.com/aktualnosci/2016/12/26/%C5%9Bwi%C4%99to-szczepana-w-dawnej-obrz%C4%99dowo%C5%9Bci-1

Z tym dniem związane są również przysłowia:
"Jaka pogoda w Szczepana panuje, taka na luty się nam szykuje"
"Na świętego Szczepana bywa błoto po kolana"
"W dzień świętego Szczepana rzucają owsem w kapłana"
"Jak przymrozi na Szczepana, będzie wiosna od Damiana" (27.02)
"Pogoda marcowa, taka jak i Szczepanowa"

Interesujące może być badanie na temat przestrzegania tradycji i obrzędów. Ciekawe w ilu domach kładzie się teraz sianko pod obrusem wigilijnym? Ilu gospodarzy podzieliło się opłatkiem ze zwierzętami, ile koni posiliło się sianem spod obrusa? I ile gospodyń nakarmiło dzisiaj kury poświęconym owcem? Oj zanika ta nasza tradycja, zanika...
Siano służyło też do innej wróżby. Panny wyciągały źdźbła by sprawdzić, która szybciej wyjdzie za mąż oraz która pozna zgrabniejszego młodzieńca.



Na zdjęciu wizerunek św. Szczepana z Wikipedii
obraz pędzla Giotto di Bondone, datowany między 1320-1325.

niedziela, 18 grudnia 2016

Wolny czas genealoga

       Niedawno jedna z koleżanek blogerek opublikowała post zatytułowany: "Co robi genealog w tzw międzyczasie ". Tutaj można przeczytać cały tekst:
http://drzewowspomnien.blog.pl/2016/11/28/co-robi-genealog-w-tzw-miedzyczasie/
Zaczęłam się zastanawiać jak to u mnie wygląda. Ja nie indeksuję, zatem tego "międzyczasu" powinnam mieć teoretycznie więcej, ale jakoś stale mi go brakuje. Być może przyczyną jest zła organizacja? Bardzo dużo czasu zajmuje mi porządkowanie folderów ze zdjęciami i skanami aktów. Początkowo źle je opisywałam i teraz minie chyba z pięć lat nim to uporządkuję. O wiele lepiej wygląda wersja papierowa. Jednak wiele zdjęć nadal wymaga odpowiedniego posegregowania. Całkiem nieźle udało mi się poukładać metryki i inne dokumenty papierowe. W wolnym czasie jak każdy genealog prowadzę korespondencję z różnymi archiwami i urzędami. Czasami są efekty takich listów i wtedy mam motywację do dalszych działań, a czasami po wielu miesiącach oczekiwań otrzymuję informację o braku poszukiwanych materiałów. No cóż po jakimś czasie trzeba będzie zacząć od nowa...Oprócz tego wyszukuję informacje w internecie, prasie i książkach. W ostatnie wakacje dwa tygodnie spędziłam w bibliotece w Mińsku Mazowieckim i przeczytałam wszystkie dostępne książki na temat regionu. Część wypożyczałam, część przeglądałam na miejscu. Dzięki temu dowiedziałam się sporo interesujących rzeczy. Odwiedziłam również kilka bibliotek znajdujących się w pobliskich okolicach, np w Kałuszynie, Mrozach i Cegłowie. Przy okazji zakupiłam kilka pozycji dotyczących regionu. W przyszłym roku mam zamiar odwiedzić kolejne biblioteki trochę w innych miastach. Planuję również rozpocząć poszukiwania w Wojskowym Biurze Historycznym (dawniej CAW). To takie moje postanowienia świąteczno-noworoczne.
       Wielu członków bliższej i dalszej rodziny wie, że zamęczam ich pytaniami o różne szczegóły, o zdjęcia, o wycieczki na cmentarze. Dziękuję Wam za wyrozumiałość i za to, że jeszcze ze mną rozmawiacie.

Na zdjęciach widać ile papierzysk już mi się nazbierało...a ta sterta na środku czeka na swoją kolej...(być może doczeka się w nadchodzącym roku).


Wolny czas minął 😉

sobota, 3 grudnia 2016

Prababka macocha, druga mama mojej babci

    O tym, że moja babcia macierzysta wcześnie została sierotą pisałam kilka dni temu tutaj.
Niezwykle ciekawe okazało się przestudiowanie akt metrykalnych dostępnych w archiwum w Siedlcach. Z dokumentów wynika, że pradziadek został wdowcem 13 marca 1914 roku, a 10 maja tego samego 1914 roku ponownie się ożenił. Ktoś powie "szybko", można i tak na o spojrzeć. Jednak w tamtym czasie to była konieczność. Mężczyzna zostaje sam z czwórką drobiazgu, gdzie najmłodsze ma 2 lata, a najstarsze 9. Nie było innego wyjścia, mojej babci i jej rodzeństwu przypadło mieć nową rodzinę. Zaraz szybko po ślubie pradziadek zostawił dzieci swojej nowej żonie i poszedł na I wojnę światową. Myślę, że żeniąc się wiedział, że wojna tuż tuż... Po szczęśliwym powrocie postarał się o kolejne dzieci, córkę i syna. Teraz już było sześcioro dzieci.
Pradziadek był szewcem, był to zawód pozwalający na utrzymanie licznej gromadki.
    Co wiem o drugiej żonie pradziadka? Urodziła się jako najstarsza z rodzeństwa w Kiczkach i tam wzięła ślub z moim pradziadkiem. Z opowieści wiem, że przyszło się jej zająć wychowaniem dzieciaków w trudnych czasach. Dobrze, że mogła liczyć na pomoc swojej rodziny, bo pradziadka przecież nie było, wojował.  Jestem jej wdzięczna za to, że zajęła się moją babcią i jej rodzeństwem po śmierci mojej prababci. Pewnie nie raz dzieciaki musiały pomagać w gospodarstwie i w opiece nad młodszym rodzeństwem.
     Pradziadek zginął podczas II wojny światowej w nalocie, o którym tutaj:, a prababka zmarła w 1968. Podobno kiedyś ją widziałam, ale ja tego nie pamiętam.

A to chyba jedyne zdjęcie jakie mam, było zrobione do jakiegoś dokumentu, pewnie do dowodu osobistego.

Wszyscy troje są pochowani w rodzinnym grobie na cmentarzu w Mińsku Mazowieckim. 



czwartek, 1 grudnia 2016

Odnalazłam zdjęcie prababci!


     EDYCJA:
Po kilku latach od napisania tego postu, okazało się, że niestety się pomyliłam. Na zdjęciu nie jest moja prababcia, a druga żona pradziadka. Porównałam dokładniej czas i jedno ze zdjęć z tego samego okresu. No cóż pomyłki się zdarzają..
     
    Od zawsze wiedziałam, że moja babcia macierzysta została sierotą w wieku 5 lat. Wiedziałam, że pradziadek ożenił się powtórnie. Wiedziałam również, że babcia miała rodzeństwo rodzone i przyrodnie, znałam ich imiona. Niektórych pamiętam ze spotkań rodzinnych. Obecnie znam więcej szczegółów, z datami urodzenia,  małżeństwa, zgonu, wiem gdzie są pochowani…
            W dzieciństwie często oglądałam z babcią rodzinne zdjęcia, nie było tego dużo…Pamiętam, że jedno ze zdjęć babcia opisywała mi dokładnie, po kolei nazywała osoby ze zdjęcia. No cóż, minęło wiele lat, babci już d dawna nie ma, ja trochę pozapominałam. Nie mam już  nikogo kogo mogłabym zapytać o tą fotografię. Pomyliło mi się, ubzdurałam sobie, że na tej fotografii jest moja babcia z częścią rodzeństwa i ze swoją macochą. Babcia miała dwie siostry rodzone i jedną przyrodnią i po jednym bracie z dwóch związków pradziadka. A zdjęciu są trzy dziewczynki i jeden chłopiec…
   Niedawno odszukałam to zdjęcie, było w fatalnym stanie, zniszczone przez czas, mikroorganizmy, z plamami. Sama nie potrafię poprawić stanu zdjęcia, poprosiłam więc osoby z grupy genealogicznej o pomoc i po kilkunastu minutach otrzymałam przepiękną rekonstrukcję. 
    Zaczęłam analizować wiek, ilość i płeć dzieci. No i wreszcie dotarło, to co dawniej mówiła do mnie babcia. Na zdjęciu jest moja prababcia, czyli prawdziwa mama mojej babci, ze swoimi dziećmi…To jedyna fotografia mojej prababci. Nie sądzę, żeby udało mi się odszukać coś jeszcze. Prababcia zmarła w 1914 roku w Goździku. Obecnie to część Mińska Mazowieckiego. Urodziła się w Skwarnem. Skwarne jest wsią pomiędzy Mińskiem Maz. a Cegłowem.

Posiadam dwie odbitki jednego ujęcia:

A to fotografie po regeneracji:
 wykonanie:Arkadiusz Stań
wykonanie: Jola Lipińska
wykonanie: Sławomir Przemysław Pietrzak
wykonanie: Tomek Nagay

A moja babcia? To ta dziewczynka........ Może pokusicie się o odpowiedź?





sobota, 19 listopada 2016

Nalot dywanowy nad Mińskiem Mazowieckim

          W czasie wakacji spędziłam trochę czasu w bibliotece w Mińsku Mazowieckim. A dlaczego tam? To z Mińska i jego okolic pochodzą moi przodkowie ze strony mamy. Przeglądając książki i publikacje w bibliotece dowiedziałam się ciekawych faktów:

    Pod koniec okupacji, 30 lipca 1944 roku Niemcy zaczęli się wycofywać i opuszczać Mińsk Mazowiecki. W mieście i w pobliskich lasach mnóstwo było żołnierzy AK. Od wschodu zaczęło wchodzić wojsko bratniego narodu. Jednymi drzwiami wychodzili jedni, drugimi wkraczali następni…Ale ja nie o tym.. 31 lipca w godzinach rannych podobno przez pomyłkę, a może z niewiedzy nastąpił nalot dywanowy zaprzyjaźnionej armii. Niektórzy mówią, że atak był wycelowany w żołnierzy AK, inni o złym rozpoznaniu. Różne źródła różnie podają, ale mówi się nawet o 60-80 samolotach zrzucających bomby. Samoloty przeleciały raz, ze wschodu na zachód, pod Warszawą zawróciły , zrzuciły kolejne bomby i ponownie zawróciły.
Rosjanie stacjonujący w mieście na głównej ulicy przy kościele rozłożyli prześcieradła, na których napisali: это ошибка. Tym razem bomby nie zostały zrzucone.

    Zginęło wtedy wielu mieszkańców. Niedawno uprzejma pani z USC starała się policzyć zgony z tego dnia. Doliczyła się 18, tylko z parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny, a były też zgony z tego dnia w sąsiednich parafiach. Część osób zapewne zmarła później w wyniku odniesionych ran, część pewnie też została w kolejnych dniach zgłoszona jako osoby zmarłe. Dokładnej ilości zabitych tego dnia zapewne nie uda się ustalić. Wiadomo że Rosjanie zabrali swoich poległych i nie ma ich w ewidencji. Jedną z ofiar był mój pradziadek macierzysty Szczepan Padzik. Został trafiony odłamkiem na własnym podwórku przy drugim nalocie. Wyszedł na chwilę z ziemianki po coś do jedzenia czy po wodę.. Miał 69 lat.


A o imieninach Szczepana można poczytać w innym poście .