poniedziałek, 14 listopada 2016

Jak Józef i Emil zostali strażakami.

Przed drugą wojną światową zabudowa wsi i miasteczek w większości była drewniana, a jak wiadomo drewno jest łatwo palne.  A pożary wybuchały często i szybko przenosiły się z budynków na budynki. Czasami piorun uderzył w stodołę pełną zbiorów i nieszczęście gotowe. Zatem tu i ówdzie zbierali się mężczyźni i radzili. Tak też stało się i w Ruchnie. Zebrali się i uradzili.

Mój pradziadek Józef Rychlik


 wraz ze szwagrem Emilem Brzezikiem


oraz Aleksandrem Brzozowskim i Feliksem Solką 24 czerwca 1924 roku założyli Ochotniczą Straż Ogniową we wsi Ruchna koło Węgrowa.Swoją drogą nazwa bardziej mi się podoba niż Ochotnicza Straż Pożarna.


Tradycje rodzinne były i są podtrzymywane przez coraz młodsze pokolenia. Na dwóch kolejnych zdjęciach jest najmłodszy  z synów Józefa Zygmunt, który powoził końmi.ciągnącymi wóz z sikawką.  Na pierwszym zdjęciu drugi z lewej, a na drugim trzyma lejce.




Obecnie w OSP działają synowie Zygmunta i jego wnuki.

Jeden z zięciów Józefa, Tadeusz Brzozowski był Komendantem Wojewódzkim Straży Pożarnych w Warszawie, swoją działalność zakończył w stopniu pułkownika. A jego syn, czyli wnuk Józefa, Marek również kontynuował rodzinną tradycję.

Jednym z wnuków Józefa Rychlika był mój ojciec Krzysztof, który również  miał wiele wspólnego ze strażą pożarną.  Zdjęcie z marca 1960 roku.


Kilka lat temu ukazała się książka "Strażacy ziemi węgrowskiej". Uważny czytelnik znajdzie tu wiele ciekawych informacji i zdjęć. 

2 komentarze:

  1. Super! Nazbieralaś sporo zdjęć i ciekawych wiadomości. Starczy na wiele postów do bloga ;-)
    Mimo że to dotyczy twojej rodziny i miejscowości, której nie znam, czyta się z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń